WoodenPotatoes (u/WoodenPotatoes) – Reddit
W tej informacji o Wardenach można przeczytać słowo „May”, prawda? I to przy jednym zdaniu, kiedy tak wiele z reszty materiału zgadza się z fajniejszą koncepcją…
Nie widzę, w jaki sposób uczynienie Strażników bardziej Sylvari czyni ich fajniejszą koncepcją niż uczynienie ich magicznymi ludźmi podobnymi do druidów. Zwłaszcza, że mamy już pomysł Malyck/offshoot Sylvari w grze jako niedokończoną historię, która powinna zostać dokończona. Podczas gdy druidzi zostali dość mocno sponiewierani, a ich rozwój nastąpił dopiero w Draconic Mons. W rzeczywistości uczyniłoby to ich mniej interesującymi IMO, ponieważ nie miałoby sensu istnienie tam Sylvari/Pale Tree, skoro Mordremoth nigdy tam nie był, o czym wiemy.
Wiem, że gra forsuje inny pomysł (że wcale nie są w stanie upadku), a rezultatem tego jest to, że zostaliśmy pozbawieni interesującego konceptu.
Cywilizacja w stanie upadku nie jest naprawdę interesująca, jest po prostu negatywna. To chodzenie po zrujnowanych korytarzach tego, co mogło być, i mówienie „do dupy, że już ich nie ma”. A my już to mamy z Orrem. Jedynym logicznym punktem końcowym dla takiej historii jest odejście ludzkości, ale oni oczywiście nie mogą po prostu wyeliminować ludzkości z otoczenia.
Czasem bardziej interesująca jest możliwość wzięcia takiej cywilizacji, i pomóc im wydostać się z tej koleiny. Pomóc im naprawić błędy przeszłości, pomóc im przezwyciężyć trudności, które ich spotkały, i pomóc im być lepszymi w przyszłości. Triumf jest bardziej interesujący niż porażka. I prowadzi do większej ilości możliwości narracyjnych w przyszłości, ponieważ możesz zrobić więcej z cywilizacją, która żyje niż z tą, która jest martwa.
A co do Norn – Rozmawiasz z kimś, komu nie podoba się istnienie i nacisk na Hoelbrak w Gw2, który w zasadzie łamie konwencję Norn tylko dla dobra parytetu pomiędzy pięcioma grywalnymi rasami.
Wtedy nigdy nie będziesz w stanie uzyskać historii, którą chcesz dla Norn. Długodystansowe podróże morskie, takie jak z Tyrii do Canthy, czy na kontynent Arid/Wetlands, wymagają ogromnych zasobów i zbiorowej siły roboczej, aby zbudować i obsadzić statki potrzebne do takiej podróży. Nornowie i ich indywidualna natura oznaczają, że nigdy nie uda im się nawiązać współpracy niezbędnej do przeprowadzenia czegoś takiego. A co dopiero pojawić się w takiej liczbie, że moglibyśmy uzyskać znaczące spojrzenie na ich kulturę/zmianę kształtu.
I tak, Norn zgrupowani w sadze Icebrood też by zadziałali. Bo byłby to dla nich specyficzny moment historyczny, w którym mogliby to zrobić. Tak samo jak razem uciekali jako uchodźcy z Północy. Tak jak wielu z nich połączyło się z Brahamem już w Sezonie 3, ale poza ekranem, bo Nornowie zostali wyrolowani.
Norny uciekły na południe razem tylko dlatego, że zostały do tego zmuszone, bo inwazji Jormaga nie dało się powstrzymać, a Duchy Dzikich im kazały. Nie zrobili tego, bo normalnie by to zrobili. Możesz też spojrzeć na historię Asgeira, gdzie Norn pozwolił Agseirowi i jego małej grupie 4-5 chłopaków spróbować zmierzyć się z Jormagiem. To samo stało się z Brahamem, gdzie Norn dodał mu otuchy, ale pozwolił Brahamowi wyruszyć na północ z 4-5 ludźmi jako mała grupa myśliwska. Nie zebrali się razem za pierwszym razem, gdy próbowali walczyć z Jormagiem, nie zrobiliby tego po raz drugi.
Więc cały sens tego, że Malyck jest konkretnie w Echovaldzie byłby taki, że podąża za wskazówką o większej ilości drzew (biorąc pod uwagę los jego własnych, czy cokolwiek innego) wiążąc w ten sposób te dwa pomysły razem. Myślałem, że to jest jasne. To nie jest „tylko dlatego, że”.
W ostatecznym rozrachunku jest to „tylko dlatego”, ponieważ pomysł istnienia Bladego Drzewa na dole w Cantha nie wynika z logicznego łańcucha zdarzeń/faktów. Gdyby było więcej drzew, a Malyck szukałby innych Bladych Drzew, to te drzewa i Malyck byliby w Maguumie, gdzie był Mordremoth.
.