Tina Turner wspomina śmierć syna
Tina Turner przeszła przez wiele trudnych rzeczy w swoim życiu, ale bez wątpienia strata jej syna Craiga, była najgorszą rzeczą, a piosenkarka wyznała, że tęskni za nim drogo, teraz bardziej niż kiedykolwiek, po jego samobójstwie w 2018 roku. 81-letni legendarny piosenkarz stracił syna w tym sezonie, kiedy wziął własne życie, w wieku 59 lat, a Tina – który ma syna Ronnie, 60, z jej późnego ex-męża Ike Turner – powiedział, że nie wiedziała o „poważnych wyzwań z jej zdrowia psychicznego” aż po jego death.
Pisząc w swojej książce, Happiness Becomes You, powiedziała: „Byłem w Paryżu z Erwin świętuje naszą rocznicę i uczestnicząc nasz przyjaciel Giorgio Armani pokaz mody. Po spektaklu poszedłem spać, a Erwin otrzymał pilną wiadomość z Los Angeles. Craig popełnił samobójstwo. Minęły już prawie dwa lata, ale nadal bardzo tęsknię za Craigiem. Craig cierpiał z powodu głębokiej samotności, która, jak sądzę, była związana z depresją. Był blisko swojego młodszego brata, ale cierpiał w milczeniu. Dopiero po jego śmierci zaczęłam rozumieć, że Craig cierpiał na poważne problemy ze swoim zdrowiem psychicznym.”
Śmierć Craiga nastąpiła po tym, jak Tina sama zmagała się z myślami samobójczymi, a nawet po próbie odebrania sobie życia poprzez zażycie 50 tabletek nasennych w środku jej burzliwego i obraźliwego małżeństwa z Ike’em.
Ale po próbie, Tina – która jest teraz żoną 64-letniego Erwina Bacha, wierzy, że żyje tylko dlatego, że „miała misję do wykonania”.
Dodała: „Po próbie samobójczej, czułam, że żyję tylko dlatego, że miałam cel, misję do wykonania w życiu. A po latach znęcania się wiedziałam, że mam odporność. Jeśli uda mi się to poprawić, wiedziałem, że będę mógł stać się niezwykle szczęśliwy i spełnić swoje marzenia. Kiedy wreszcie mogłam jasno zobaczyć siebie i swoje życie, wtedy właśnie byłam w stanie przeskoczyć swoje przeszkody. Byłam w stanie pokonać swoje wyzwania i spełnić swoje marzenia.”
Tina Turner kończy 80 lat. Przypomnij sobie jej karierę muzyczną
Buddyzm
W nowym wywiadzie dla magazynu The Times, Tina Turner twierdzi, że buddyzm „uratował” jej życie. 81-letnia piosenkarka, która wypowiedziała się na temat przemocy domowej, której doświadczyła z rąk swojego byłego męża Ike’a Turnera, skomentowała, że dziś czuje się bardzo wdzięczna za to, że została wprowadzona do religii, kiedy przechodziła przez szczególnie trudne chwile.
„Buddyzm uratował mi życie. W środku moich najtrudniejszych czasów, w tym przemocy domowej, zaczęłam śpiewać i uczyć się o zasadach buddyzmu. Kto wie, czy było to z góry zaplanowane, ale mogę powiedzieć z całą pewnością, że śpiew przyszedł do mnie dokładnie w odpowiednim czasie”, wyjaśniła.
Piosenkarka stwierdziła dalej, że wie, że byłoby łatwo szukać „szybkich rozwiązań”, takich jak narkotyki lub alkohol, zamiast używać swojej wiary, aby przezwyciężyć swoje trudności, jednak zdecydowała się szukać siły w sobie. „Kiedy przechodziłam przez niektóre z moich najtrudniejszych czasów, być może łatwiej było poddać się szybkim rozwiązaniom, takim jak palenie, alkohol lub narkotyki. Zamiast tego, wybierałem patrzeć do wewnątrz, stukać do źródła mój wyższa jaźń. Mój drogi przyjaciel David Bowie, który zawsze interesował się buddyzmem, zwykł nazywać mnie feniksem, mitycznym ptakiem, który podnosi się z popiołów.”
I Tina wierzy, że życie nie musi być dyktowane przez „wielkie problemy”, które ludzie napotykają.
„Jeśli jest jedna lekcja, której uczy mnie moje życie, to jest to, że napotykanie wielkich problemów nie musi dyktować ci przyszłości. To, co zrobimy z przeciwnościami, jak je wykorzystamy, aby nas ukształtować, decyduje o naszym sukcesie i szczęściu. Wierzę, że wszyscy mamy potencjał, aby przezwyciężyć problemy – i nie chodzi mi tylko o przetrwanie naszych problemów, ale o rozwój dzięki nim”, zakończył.