Articles

Przygody w psychofarmaceutykach

(Zastrzeżenie: nie jestem lekarzem. Proszę nie interpretować niczego, co jest tu napisane, jako porady medycznej. Leki antydepresyjne i inne psychofarmaceutyki wpływają na ludzi w bardzo różny sposób, a doświadczenia, które tu opisałem są moje i tylko moje. Nie zaczynaj ani nie odstawiaj żadnych leków bez wcześniejszej konsultacji z lekarzem.)

Oficjalnie zdiagnozowano u mnie depresję na ostatnim roku studiów i po raz pierwszy zacząłem brać leki na nią kilka miesięcy później po bliskiej próbie samobójczej. Patrząc wstecz, zdecydowanie zacząłem doświadczać symptomów depresji i myśli samobójczych już w połowie lub pod koniec mojego nastoletniego życia – ale moje oceny były w porządku, a mieszkając pod dachem moich rodziców, nie byłem w niebezpieczeństwie. To nie był prawdziwy powód do niepokoju.

W ostatnich kilku miesiącach 2014 roku byłem skutecznie wyłączony z komisji. Ledwo chodziłem na zajęcia, nie mogłem sobie zawracać głowy jedzeniem więcej niż jednego batonika granola dziennie, ale jakoś zrobiłem arkusze Excela z lekami bez recepty i ich śmiertelnymi dawkami. Według moich obszernych badań, cyjanek mógł być wchłaniany przez skórę. Aby zasnąć w nocy, głaskałam opuszkami palców brzeg poszewki na poduszkę, wyobrażając sobie, że jest nasączona trucizną

Wprowadź Wellbutrin.

Jeśli wcześniej brałaś antydepresanty, na pewno pamiętasz ulotny okres placebo. Całkowita euforia. Wszystko było znowu dobre. Lepiej niż dobrze. Byłam szczęśliwa i nawet nie musiałam się okłamywać, żeby się tam dostać. Każda kropla wody na każdym oknie po deszczu posiadała swój własny wszechświat załamanego światła słonecznego, a sam jej widok poruszał mnie do łez wdzięczności za samo istnienie.

Jak zakończyła się faza miodowego miesiąca i rozpoczęły się rzeczywiste efekty leku, moje życie nadal się poprawiało, ale w mniej seksowny sposób. Wellbutrin zajmuje się noradrenaliną i dopaminą, neuroprzekaźnikami odpowiedzialnymi, częściowo, za rzeczy dotyczące motywacji (dopamina celuje w centrum „nagrody” w mózgu, etc. etc.). Dla mnie oznaczało to, że mogę chodzić w ciągu dnia bez uczucia ciągłego ciągnięcia z powrotem do łóżka. Zacząłem robić takie rzeczy jak wychodzenie na zewnątrz, uczęszczanie na zajęcia i jedzenie prawdziwych posiłków. Jeśli depresyjne myśli były gąszczem chwastów, Wellbutrin był kosą i sierpem, który je przeciął, oczyszczając ścieżkę, przez którą mogłam przejść i wyjść na drugi koniec.

Ponieważ Wellbutrin jest tym, co mój psychiatra nazwał „aktywującym” lekiem, był to również pierwszy raz, kiedy doświadczyłam i naprawdę zrozumiałam, co ludzie mają na myśli, kiedy mówią o niepokoju. Moje tętno spoczynkowe było o 30bpm wyższe niż przedtem (ale nadal w zdrowym zakresie), moje usta wyschłyby, moja klatka piersiowa napięłaby się i zaczęłam się wiercić prawie ciągle. Cykliczne depresyjne wzorce myślowe, do których byłam przyzwyczajona, choć rzadziej występowały, zaczęły poruszać się coraz szybciej i szybciej. Kłótnia z przyjacielem wydawała mi się sytuacją typu „walcz lub uciekaj”, a moje ciało traktowało ją odpowiednio. Okres tego nastąpiłby po każdym zwiększeniu dawki, aż trafiłbym na maksymalną dawkę.

Latem 2016 roku byłem po studiach, mieszkałem ze współlokatorami, pracowałem w wygodnej pracy na pełny etat i pozornie prowadziłem dobre życie. Nie myślałem nic o braniu moich antydepresantów; po prostu popped pigułkę każdego ranka, umyć go w dół z niektórych kawy, i poszedł na mojej wesołej drodze. Wszystko było w porządku, ja byłem w porządku. A potem, prawie pięć dni w tygodniu siedziałam przy biurku ze łzami w oczach. Dlaczego? Ponieważ byłam „pozbawiona wartości”. Byłam „marnotrawstwem przestrzeni”. Nie byłem dla nikogo „wystarczająco dobry”. Jeśli chodzi o codzienne życie, wszystko było w porządku, ale wewnętrznie czułem ten tępy ból nienawiści do samego siebie. Każda krzywdząca rzecz powiedziana mi przez wszystkich wypływała na powierzchnię mojego umysłu bez wyraźnego powodu. Byłem na najwyższej dawce Wellbutrin tak obijanie go w górę nie było opcją. Z powodu powodów ubezpieczeniowych, nie mogłem wrócić do mojego poprzedniego psychiatry z college’u. Miałem kilka skierowań, chociaż, i przez zasadniczo zamykając oczy i rzucając rzutką na liście, spotkałem mój pierwszy w historii prawdziwy żywy psychoanalityk Freudian.

Odrażające metody i zachowania Freudian są tematem dla oddzielnego eseju. Powiem tylko, że wystarczająco źle jest płacić przez nos za kogoś, kto gapi się na ciebie z uśmiechem, podczas gdy ty mówisz i nigdy nie odpowiada – ale tylko gorzej jest, gdy w końcu otwiera usta i ujawnia się jako właściwy mizoginista z certyfikatem zarządu. Widziałam się z nim przez trzy lub cztery sesje, co wystarczyło, by podjął decyzję dotyczącą moich leków. „Jesteś bardzo skrupulatną młodą kobietą,” powiedział protekcjonalnie, „z dużą ilością samokierującego się gniewu, skłonną do ruminacji. Możesz nadal brać Wellbutrin, ale myślę, że powinniśmy połączyć go z niską dawką Zoloft.”

Chociaż nie zmieniłam się dokładnie w jedną z tych podskakujących, szczęśliwych białych plam, które prawdopodobnie widziałaś w reklamach, byłam szczęśliwsza. Dużo szczęśliwszy, tak naprawdę. Zauważyłem kilka konkretnych zmian, z których największą było to, że moje pragnienia samookaleczenia całkowicie zniknęły. Było to prawdopodobnie spowodowane tym, że mniej rozmyślałem, lubiłem siebie trochę bardziej, a kiedy nie lubiłem siebie, zostawiałem to, w przeciwieństwie do nienawidzenia siebie w czarnej dziurze samobójczego nonsensu.

Powinienem wspomnieć, że nawet podczas odpowiedniego leczenia, wciąż doświadczałem sporadycznych objawów depresji. Nadal były dni, że nie myłem zębów do 16:00, albo odwoływałem plany, bo nic się nie liczyło, kogo to obchodziło. Różnica polega na tym, że to były tylko dni. Albo nawet tylko pół dnia. Mogłam pozwolić, by wszystko toczyło się swoim torem i wyjść z tego w odpowiednim czasie. Myślę, że o to właśnie chodzi w koncepcji leków, które sprawiają, że depresja staje się „możliwa do opanowania.”

Zoloft działał, dopóki nie przestał. Wprowadź Cymbalta. Wprowadź suchość w ustach, brak tchu, ucisk w klatce piersiowej, prawie ciągły niepokój i niemożność usiedzenia w miejscu, kiedykolwiek. Mój trwający całe życie nawyk dłubania w skórkach przekształcił się w prawdziwą, diagnozowalną dermatillomanię o surowej skórze i zakrwawionych palcach. Myślałam też, że wszyscy są na mnie źli, przez cały czas. Mieszkałam wtedy w moim rodzinnym mieście, z rodzicami, pracując jako baristka w lokalnej kawiarni. Każdy subtelny gest klienta lub współpracownika, każda mikroekspresja twarzy, każda delikatna modulacja tonu głosu, która brzmiała nawet w najmniejszym stopniu denerwująco, była dla mnie jak cios w brzuch. Rozwinąłem nieprzezwyciężony lęk przed jedzeniem w obecności innych, więc piłem kawę podczas przerw na lunch, co tylko pogarszało sprawę. Pamiętam, że miałam ogromną paranoję na punkcie mojej lewej ręki, kiedy tylko znajdowałam się w pozycji spoczynkowej lub jej nie używałam – ciągle martwiłam się o to, czy wygląda niezręcznie, czy mój nadgarstek jest zbyt wiotki, czy muszę mieć stale zajęte obie ręce, żeby nie wyglądać głupio. Były przebłyski i przebłyski szczęścia, ale były one jak lukier na torcie w sklepie spożywczym; wymuszona słodycz, nadmiernie nasycona, sztuczna, niezdrowa.

Jedyną rzeczą gorszą od bycia na Cymbalcie było zejście z niej. Dałem jej około dwóch miesięcy, dopóki ja i mój lekarz nie stwierdziliśmy, że jest mało prawdopodobne, aby się poprawiła. Jak na rozkaz doktora, stopniowo zmniejszyłem moją dawkę. Powinienem tutaj powiedzieć, że nigdy, pod żadnym pozorem, nie należy całkowicie odstawiać leków i nie należy tego robić bez uprzedniego omówienia tego z lekarzem. Zmniejszałam dawkę tak bezpiecznie, jak tylko mogłam, a i tak miałam dość brutalny zespół odstawienia.

Mniej więcej w tym czasie zaczęłam bardziej otwarcie rozmawiać z rodziną o mojej depresji i doświadczeniach z narkotykami. W ten sposób nauczyłem się wielu historii rodzinnych, które byłyby świetne do poznania przed rozpoczęciem tego całego idiotyzmu. Moja ciotka ze strony ojca, podobnie jak jej córka, moja starsza kuzynka, zmagała się z depresją w trakcie swojego życia. Zarówno moja ciotka, jak i wujek są lekarzami, którzy rozpoznają depresję jako to, czym ona jest – stanem medycznym, zaburzeniem równowagi chemicznej. Rozmawiając z nimi o moich uczuciach i objawach, zdałam sobie sprawę, jak bardzo podobne są nasze doświadczenia. Im więcej rozmawialiśmy, tym bardziej byłem w stanie dostrzec wzorce w naszych patologiach; sposób, w jaki rzeczy rymowały się i odbijały echem między pokoleniami. Ich wsparcie było nieocenione i zdaję sobie sprawę, że nie każdy ma coś takiego w swojej rodzinie. Jestem bardzo wdzięczna, że te linie komunikacyjne zostały otwarte. Chciałabym tylko, żeby stało się to wcześniej.

Moja ciotka brała Prozac przez wiele lat, a mój kuzyn przez około dwa lub trzy. Kiedy się o tym dowiedziałam, zastanawiałam się, dlaczego żaden psychiatra, biorąc mój wywiad rodzinny, nigdy nie pytał o leki. Powiedziałam o tym mojej lekarce, a ona stwierdziła, że to możliwe, że jeśli to zadziałało na nich, to może zadziała i na mnie. Jestem na Prozacu (w połączeniu z Wellbutrin) od około 9 miesięcy teraz, i to jest mniej więcej trafić gwóźdź na głowę w zakresie skuteczności. Czy jest idealny? Nie. Nadal mam depresję, ale nie jestem już niewolnikiem tej choroby – w każdym razie na razie. Jest całkowicie możliwe, że w pewnym momencie przestanie działać, ale staram się tym zbytnio nie przejmować w tej chwili. Śledzę i pozostaję świadoma moich nastrojów i symptomów, ale nie analizuję ich do punktu rujnowania mojego własnego szczęścia.

Czy widzisz tu jakiś wzór? Próba i błąd przechodzenia z jednego leku na drugi, kalibrowanie i ponowne kalibrowanie dawek, podczas gdy twój mózg i ciało desperacko próbują nadążyć – to wyczerpujące, i nie wspominając o przerażające. Ludzie bardzo szybko zapewniają mnie, że nie ma nic złego w przyjmowaniu antydepresantów i że nie powinnam się tego wstydzić. Ale ja się nie wstydzę. Jestem zirytowana. Irytuje mnie to, że moje życie i dobre samopoczucie zależą w zasadzie od brania tych samych tabletek o tej samej porze każdego dnia, bez pominięcia żadnej dawki. W moim przypadku, jedna pominięta dawka staje się dwoma, dwie stają się trzema, a do tego momentu moje funkcjonowanie wykonawcze jest w toalecie, więc prawdopodobnie nie będę pamiętał lub dbał o to, aby je wziąć. Również to jest po prostu drogie. Skłamałbym, gdybym powiedział, że nie żałuję tego trochę.

Więcej niż to, chociaż, żałuję dzikiej jazdy konieczności próbowania lek za lekiem tylko po to, aby dostać się do miejsca spokoju i stabilności. Jasne, w końcu warto – w końcu wciąż tu jestem i radzę sobie całkiem nieźle. A mogłoby być o wiele gorzej – niektórzy ludzie muszą brać 50 leków, żeby tylko utrzymać się przy życiu, innych w ogóle nie stać na leki. Mimo to, nie mogę przestać myśleć o czasie i pieniądzach, które kosztował mnie i moich rodziców ten cały proces. O piekle, przez które czasami przechodzili moi przyjaciele z powodu syndromu odstawienia i efektów ubocznych. Pod koniec dnia jednak, te irytujące pigułki są powodem, dla którego wciąż żyję i staram się sobie przypominać, że to dobra rzecz.

.