POLITICO
Odrodzone zaufanie do instytucji.
Michiko Kakutani jest autorem bestsellera The Death of Truth z 2018 roku i byłym głównym krytykiem książkowym New York Timesa.
Pandemia koronawirusowa, można mieć nadzieję, wstrząśnie Amerykanami do uświadomienia sobie, że instytucje i wartości, które Donald Trump spędził na atakowaniu swojej prezydentury, są niezbędne do funkcjonowania demokracji – i do jej zdolności do skutecznego radzenia sobie z narodowym kryzysem. Uznanie, że instytucje rządowe – w tym te, którym powierzono ochronę naszego zdrowia, zachowanie naszych swobód i nadzorowanie naszego bezpieczeństwa narodowego – muszą być obsadzone ekspertami (a nie politycznymi lojalistami), że decyzje muszą być podejmowane w ramach przemyślanego procesu politycznego i opierać się na nauce opartej na dowodach oraz wiedzy historycznej i geopolitycznej (a nie na Trumpowskich „alternatywnych faktach”, politycznych doraźnych rozwiązaniach czy tym, co Thomas Pynchon nazwał w „Tęczy grawitacji” „chaosem dziwactw, kaprysów, halucynacji i wszechogarniającej dupowatości”). Zamiast polityki zagranicznej Trumpa „America First”, musimy powrócić do wielostronnej dyplomacji i zrozumienia, że współpraca z sojusznikami – a także z przeciwnikami – jest szczególnie potrzebna, gdy chodzi o radzenie sobie z globalnymi problemami, takimi jak zmiany klimatyczne i pandemie wirusowe.
Nade wszystko musimy pamiętać, że zaufanie publiczne jest kluczowe dla rządzenia – a zaufanie to zależy od mówienia prawdy. Jak napisał historyk John M. Barry w swojej książce „Wielka grypa” z 2004 roku – wstrząsającej kronice pandemii grypy z 1918 roku, która zabiła około 50 milionów ludzi na całym świecie – główną lekcją płynącą z tej katastrofy jest to, że „osoby sprawujące władzę muszą zachować zaufanie społeczeństwa”, a „sposobem na to jest nie zniekształcanie niczego, nie nadawanie niczemu najlepszej twarzy, nie próbowanie manipulowania nikim.”
Spodziewaj się politycznego powstania.
Cathy O’Neil jest założycielką i dyrektorem generalnym firmy ORCAA zajmującej się audytem algorytmicznym oraz autorką książki Weapons of Math Destruction: How Big Data Increases Inequality and Threatens Democracy.
W następstwie koronawirusa prawdopodobnie dojdzie do nowego politycznego powstania – czegoś w rodzaju Occupy Wall Street 2.0, ale tym razem znacznie bardziej masowego i gniewnego. Gdy kryzys zdrowotny się skończy, zobaczymy, w jakim stopniu bogate, dobrze skomunikowane i dobrze wyposażone społeczności zostaną otoczone opieką, podczas gdy społeczności warunkowe, biedne i napiętnowane zostaną doszczętnie zniszczone. Co więcej, zobaczymy, że działania polityczne są możliwe – wielomiliardowe bailouty i projekty mogą zostać szybko zmobilizowane – ale tylko wtedy, gdy sprawa zostanie uznana za pilną. To niedopasowanie długo lekceważonych populacji, które w końcu dostaną wiadomość, że ich potrzeby są nie tylko chronicznie nieuwzględniane, ale również chronicznie odrzucane jako politycznie wymagane, prawdopodobnie będzie miało drastyczne, boiskowe konsekwencje.
Wybory
Głosowanie elektroniczne wchodzi do głównego nurtu.
Joe Brotherton jest prezesem Democracy Live, startupu, który dostarcza elektroniczne karty do głosowania.
Jedną z ofiar COVID-19 będzie stary model ograniczania głosowania do lokali wyborczych, w których ludzie muszą gromadzić się w bliskiej odległości przez dłuższy okres czasu. Stopniowo odchodzimy od tego modelu od 2010 roku, kiedy to Kongres uchwalił prawo wymagające elektronicznego głosowania dla wyborców wojskowych i zamorskich, a niektóre stany wymagają obecnie dostępnego głosowania w domu dla wyborców niewidomych i niepełnosprawnych. W dłuższej perspektywie, gdy urzędnicy wyborczy będą się zastanawiać jak umożliwić bezpieczne głosowanie w trakcie pandemii, przyjęcie bardziej zaawansowanej technologii – w tym bezpiecznego, przejrzystego i opłacalnego głosowania za pomocą urządzeń przenośnych – jest bardziej prawdopodobne. W najbliższym czasie, w cyklu wyborczym 2020 w niektórych jurysdykcjach pojawi się model hybrydowy – głosowanie za pomocą telefonów komórkowych z papierowymi kartami do głosowania. Powinniśmy spodziewać się, że ta opcja stanie się bardziej powszechna. Aby było jasne, istnieją obecnie sprawdzone technologie, które oferują mobilne głosowanie w domu, a jednocześnie generują papierowe karty do głosowania. Ten system nie jest pomysłem; jest to rzeczywistość, która była używana w ponad 1000 wyborów przez prawie dekadę przez naszych zamorskich wojskowych i niepełnosprawnych wyborców. To powinno być nową normą.
Dzień wyborów stanie się miesiącem wyborów.
Lee Drutman jest starszym współpracownikiem w New America i autorem książki Breaking the Two-Party Doom Loop: The Case for Multiparty Democracy in America.
Jak przeprowadzić wybory w czasach koronawirusa? Poprzez ułatwienie głosowania, kiedy obywatele chcą i gdzie chcą, tak aby Dzień Wyborów nie stał się zagrożeniem dla zdrowia w postaci wielkich tłumów i długich kolejek. Zmiana ta nastąpi poprzez rozszerzenie możliwości wczesnego głosowania oraz głosowania korespondencyjnego (no-excuse mail-in balloting), efektywnie zamieniając Dzień Wyborów w Miesiąc Wyborów (lub może miesiące, w zależności od bliskości wyborów i pobłażliwości dla spóźnionych kart wyborczych z datą stempla pocztowego w Dniu Wyborów). To przejście wymaga poważnego namysłu i planowania, aby zapewnić, że wszystkie społeczności są traktowane jednakowo oraz aby zapobiec oszustwom. Jednak w obliczu perspektywy zatłoczonych lokali wyborczych, obsadzonych przez pracowników wyborczych narażonych na niebezpieczeństwo (z reguły starszych), stany znajdą się pod ogromną presją opracowania planów tak, aby wybory mogły odbyć się bez względu na wszystko. Będzie to oznaczać trwałą zmianę. Obywatele, którzy raz doświadczą wygody wczesnego głosowania i/lub głosowania drogą pocztową, nie będą chcieli z tego zrezygnować. Większa wygoda wygeneruje wyższą frekwencję wyborczą, potencjalnie przekształcając rywalizację partyjną w Ameryce.
Głosowanie drogą pocztową stanie się normą.
Kevin R. Kosar jest wiceprezesem ds. partnerstwa badawczego w R Street Institute.
Do chwili obecnej pięć stanów – Gruzja, Kentucky, Luizjana, Maryland i Ohio – przełożyło swoje prawybory prezydenckie. Kolejne stany mogą pójść w ich ślady. Ale te wybory nie mogą być odkładane w nieskończoność. Partie muszą odbyć swoje konwencje i wybrać kandydata na prezydenta przed jesiennymi wyborami powszechnymi. Według niektórych raportów koronawirus może nadal zagrażać Amerykanom do czerwca lub nawet do końca lata. W większości stanów oznacza to, że polityka wyborcza zaprasza do wyborczego wraku pociągu. Zegar tyka.
Na szczęście, istnieje sprawdzony w czasie środek dla kraju, aby uciec od wyboru między ochroną zdrowia publicznego a umożliwieniem wyborcom korzystania z ich prawa do głosowania: głosowanie przez pocztę. Członkowie wojska za granicą głosowali przez pocztę przez dziesięciolecia. Niektóre stany, takie jak Waszyngton, Oregon i Utah, już pozwalają wszystkim głosować w domu. Wysyłają one każdemu wyborcy kartę wyborczą, a następnie pozwalają mu wybrać, czy chce głosować drogą pocztową, czy też w placówce wyborczej. Niestety, większość stanów ustawiła przełącznik na głosowanie osobiste i wymaga, aby wyborcy prosili o głosowanie drogą pocztową. Wyborcy już otrzymują pocztą karty rejestracyjne i przewodniki wyborcze. Dlaczego nie karty do głosowania? Biorąc pod uwagę ryzyko, jakie stwarza głosowanie osobiste, stany mają teraz pilny powód do natychmiastowego zmodernizowania swoich ukrytych systemów – i powinniśmy wkrótce tego oczekiwać.
Dale Ho jest dyrektorem Projektu Praw Wyborczych w American Civil Liberties Union.
Pandemia COVID-19 stanowi bezprecedensowe zagrożenie dla sposobu, w jaki większość ludzi głosuje: osobiście w Dniu Wyborów. Istnieje jednak kilka oczywistych kroków, które możemy podjąć, aby zapewnić, że nikt nie będzie musiał wybierać między swoim zdrowiem a prawem do głosowania.
Po pierwsze, każdy uprawniony wyborca powinien otrzymać pocztą kartę do głosowania oraz samozaklejającą się kopertę zwrotną z opłaconą z góry przesyłką pocztową. Wszystkie karty wyborcze z datą stempla pocztowego przed Dniem Wyborów powinny zostać przyjęte i policzone. Karty wyborcze oddane drogą pocztową nie powinny być odrzucane z powodu błędów lub niedociągnięć technicznych bez uprzedniego powiadomienia wyborców o wszelkich wadach i bez dania im możliwości ich poprawienia. Jednocześnie, stany mogą zachować możliwość głosowania osobistego dla osób, które tego potrzebują – takich jak wyborcy niepełnosprawni, z ograniczoną znajomością języka angielskiego, z ograniczonym dostępem do poczty, lub którzy zarejestrowali się po wysłaniu kart wyborczych drogą pocztową.
Administratorzy Wyborczy powinni otrzymać dodatkowe środki na rekrutację młodszych pracowników wyborczych, w celu zapewnienia im oraz wyborcom przebywającym w terenie zdrowia i bezpieczeństwa, oraz w celu zwiększenia możliwości szybkiego i dokładnego przetworzenia tego, co prawdopodobnie będzie bezprecedensową ilością głosów oddanych drogą pocztową. Ponadto, stany powinny wyeliminować ograniczenia zabraniające urzędnikom wyborczym przetwarzania kart wyborczych przesłanych pocztą do Dnia Wyborów (obecnie 15 stanów posiada takie ograniczenia). Media powinny pomóc w ustaleniu oczekiwań opinii publicznej, że w środowisku z rekordową liczbą głosów oddanych drogą pocztową, obliczanie wyników i przewidywanie zwycięzców może potrwać dłużej niż się do tego przyzwyczailiśmy.
Jeśli stan nie może wykonać wszystkich powyższych działań, powinien podjąć jak najwięcej z nich. Obecny kryzys sprawia, że zmiany te są tym bardziej konieczne – i tym bardziej prawdopodobne.
Gospodarka globalna
Więcej ograniczeń w masowej konsumpcji.
Sonia Shah jest autorką książki Pandemic: Tracking Contagions From Cholera to Ebola and Beyond oraz nadchodzącej The Next Great Migration: The Beauty and Terror of Life on the Move.
W najlepszym przypadku trauma pandemii zmusi społeczeństwo do zaakceptowania ograniczeń w masowej kulturze konsumpcyjnej jako rozsądnej ceny, którą trzeba zapłacić, aby bronić się przed przyszłymi zarazami i katastrofami klimatycznymi. Przez dziesięciolecia zaspokajaliśmy nasze nadmierne apetyty, wkraczając na coraz większe połacie planety z naszą działalnością przemysłową, zmuszając dzikie gatunki do wtłoczenia się w pozostałe fragmenty siedliska w bliższej odległości od naszego. To właśnie pozwoliło zwierzęcym mikrobom, takim jak SARS-COV2 – nie wspominając o setkach innych, od Eboli do Zika – przedostać się do ludzkich ciał, wywołując epidemie. Teoretycznie, moglibyśmy zdecydować się na zmniejszenie naszego śladu przemysłowego i ochronę siedlisk dzikich zwierząt, tak aby zwierzęce mikroby pozostały w ciałach zwierząt. Bardziej prawdopodobne jest, że będziemy świadkami mniej bezpośrednio istotnych przemian. Powszechny dochód podstawowy i obowiązkowe płatne urlopy chorobowe przeniosą się z marginesu do centrum debat politycznych. Koniec masowych kwarantann uwolni skumulowany popyt na intymność i wywoła mini baby-boom. Szum wokół edukacji online zostanie porzucony, ponieważ pokolenie młodych ludzi zmuszonych do odosobnienia przekształci kulturę wokół kontrariańskiego uznania dla życia wspólnego.
Solidniejsze krajowe łańcuchy dostaw.
Todd N. Tucker jest dyrektorem Governance Studies w Roosevelt Institute.
W dawnych dniach 2018 roku administracja Trumpa została spanikowana przez ekspertów za nałożenie ceł na importowaną stal na podstawie globalnej ze względów bezpieczeństwa narodowego. Jak prezydent zatweetował w tym czasie, „IF YOU DON’T HAVE STEEL, YOU DON’T HAVE A COUNTRY!”. Ale dla większości ekonomistów, Chiny były prawdziwym powodem zakłóceń na rynku metali, a nakładanie taryf dodatkowo na sojuszników USA było nonsensowne, argument poszedł: Po tym wszystkim, nawet jeśli Ameryka straciła swój przemysł stalowy całkowicie, nadal będziemy mogli liczyć na dostawy od sojuszników w Ameryce Północnej i Europie.
Przedział do 2020 roku. Właśnie w tym tygodniu sojusznicy USA rozważają wprowadzenie istotnych restrykcji granicznych, w tym zamknięcie portów i ograniczenie eksportu. Chociaż nic nie wskazuje na to, że koronawirus per se jest przenoszony przez handel, można sobie wyobrazić doskonałą burzę, w której głęboka recesja plus rosnące napięcia geopolityczne ograniczają dostęp Ameryki do jej normalnych łańcuchów dostaw, a brak rodzimej zdolności na różnych rynkach produktów ogranicza zdolność rządu do zwinnego reagowania na zagrożenia. Rozsądni ludzie mogą się różnić co do tego, czy cła na stal wprowadzone przez Trumpa były właściwą reakcją we właściwym czasie. W nadchodzących latach należy się jednak spodziewać większego poparcia ze strony Demokratów, Republikanów, naukowców i dyplomatów dla tezy, że rząd ma do odegrania znacznie większą rolę w tworzeniu odpowiedniej redundancji w łańcuchach dostaw – odpornych nawet na szoki handlowe ze strony sojuszników. Będzie to znacząca reorientacja w stosunku do nawet bardzo niedawnej przeszłości.
Dambisa Moyo jest ekonomistką i autorką.
Pandemia koronawirusowa stworzy presję na korporacje, aby zważyć wydajność i koszty/korzyści zglobalizowanego systemu łańcucha dostaw przeciwko solidności krajowego łańcucha dostaw. Przejście na solidniejszy krajowy łańcuch dostaw zmniejszyłoby zależność od coraz bardziej rozbitego globalnego systemu dostaw. Ale podczas gdy to lepiej zapewniłoby, że ludzie otrzymują dobra, których potrzebują, ta zmiana prawdopodobnie zwiększyłaby również koszty dla korporacji i konsumentów.
Rozbieżność nierówności się powiększy.
Theda Skocpol jest profesorem rządu i socjologii na Harvardzie.
Dyskusje na temat nierówności w Ameryce często koncentrują się na rosnącej luce między dolnymi 99 procentami a górnym 1 procentem. Ale inna luka, która się powiększyła, jest między górną piątką a całą resztą – i ta luka będzie się pogłębiać przez ten kryzys.
Najbogatsza piąta część Amerykanów w ostatnich dekadach osiągnęła większe zyski niż ci, którzy znajdują się poniżej nich w hierarchii dochodów. Są oni częściej członkami małżeństw, par o wysokim poziomie wykształcenia. Jako wysoko opłacani specjaliści lub menedżerowie mieszkają w domach z dostępem do Internetu, w których mogą pracować na odległość, a dzieci mają własne sypialnie i nie zakłócają harmonogramu pracy w domu. W tym kryzysie, większość będzie zarabiać stałe dochody podczas posiadania artykułów pierwszej potrzeby dostarczanych do ich drzwi.
Inne 80 procent Amerykanów brakuje tej poduszki finansowej. Niektórzy będą OK, ale wielu będzie zmagać się z utratą pracy i obciążeń rodzinnych. Są bardziej prawdopodobne, że będą samotnymi rodzicami lub gospodarstwami domowymi o jednym dochodzie. Są mniej zdolni do pracy w domu i częściej zatrudnieni w sektorze usług lub dostaw, w zawodach, które narażają ich na większe niebezpieczeństwo kontaktu z koronawirusem. W wielu przypadkach ich dzieci nie zyskają edukacyjnie w domu, ponieważ rodzice nie będą w stanie ich uczyć, lub ich gospodarstwa domowe mogą nie mieć dostępu do szybkiego Internetu, który umożliwia zdalne nauczanie.
Styl życia
Głód dywersji.
Mary Frances Berry jest profesorem amerykańskiej myśli społecznej, historii i Africana Studies na University of Pennsylvania.
Niektóre trendy, które już są w toku, prawdopodobnie przyspieszą – na przykład wykorzystanie technologii głosowej do kontroli wejść, bezpieczeństwa i tym podobnych. W krótkim okresie, uniwersytety będą dodawać kursy na temat pandemii, a naukowcy będą opracowywać projekty badawcze w celu poprawy prognozowania, leczenia i diagnozowania. Ale historia sugeruje również inny rezultat. Po katastrofalnych przejściach grypy hiszpanki w latach 1918-19 i zakończeniu I wojny światowej wielu Amerykanów szukało beztroskiej rozrywki, co ułatwiło wprowadzenie samochodów i radia. Młode kobiety, które od niedawna mogły głosować na mocy 19. poprawki, zapuszczały włosy, odwiedzały speakeasies i tańczyły Charlestona. Gospodarka szybko odbiła się od dna i kwitła przez około 10 lat, dopóki nieracjonalne inwestycje nie wpędziły Stanów Zjednoczonych i świata w Wielki Kryzys. Prawdopodobnie, biorąc pod uwagę przeszłe zachowania, kiedy ta pandemia się skończy, istoty ludzkie zareagują tym samym poczuciem ulgi i poszukiwaniem wspólnoty, ulgi od stresu i przyjemności.
Less communal dining-but maybe more cooking.
Paul Freedman jest profesorem historii w Yale i autorem, ostatnio, American Cuisine: And How It Got This Way.
Przez ostatnie kilka lat Amerykanie wydawali więcej pieniędzy na jedzenie przygotowywane poza domem niż na kupowanie i robienie swoich posiłków. Ale teraz, z restauracji głównie zamknięte i jak izolacja wzrasta, wiele osób będzie uczyć się lub ponownie nauczyć się gotować w ciągu najbliższych tygodni. Może znów zakochają się w gotowaniu, choć nie będę wstrzymywać oddechu, a może dostawa zatriumfuje nad wszystkim innym. Restauracje typu sit-down również mogą zostać zamknięte na stałe, ponieważ ludzie będą do nich rzadziej zaglądać; prawdopodobnie w Europie i Stanach Zjednoczonych będzie o wiele mniej restauracji typu sit-down. Będziemy mniej komunalne przynajmniej przez jakiś czas.
Odrodzenie parków.
Alexandra Lange jest krytykiem architektury w Curbed.
Ludzie często postrzegają parki jako miejsce docelowe dla czegoś konkretnego, jak boiska do piłki nożnej, grille lub place zabaw, a wszystkie te funkcje muszą być teraz unikane. Ale to nie sprawia, że parki są mniej wartościowe. Schroniłem się z rodziną na Brooklynie i każdego dnia wychodzimy na zewnątrz, aby przejść się pętlą na północ przez Brooklyn Bridge Park i na południe promenadą Brooklyn Heights. Widzę ludzi, którzy proszą Golden Gate Park o zamknięcie dróg, aby było tam jeszcze więcej miejsca dla ludzi. W Wielkiej Brytanii, National Trust stara się otworzyć więcej ogrodów i parków za darmo. Miejskie parki – w które większość dużych miast poczyniła znaczące inwestycje w ciągu ostatniej dekady – są wystarczająco duże, by pomieścić zarówno tłumy, jak i społeczny dystans. Pomaga to, że jest wiosna na półkuli północnej.
Społeczeństwo może wyjść z pandemii ceniąc te duże przestrzenie jeszcze bardziej, nie tylko jako tło dla głównych wydarzeń i aktywnych zastosowań, ale jako okazję do bycia razem wizualnie. Pisałem książkę o centrach handlowych i z pewnością nie polecam odwiedzania ich teraz (wszystkie te przenoszące wirusy powierzchnie). Ale w społecznościach podmiejskich centra handlowe historycznie pełniły tę samą funkcję: gdzieś, gdzie można pójść, gdzieś, gdzie można być razem. To, co mamy teraz, to parki. Po tym wszystkim, chciałbym zobaczyć więcej inwestycji publicznych w otwarte, dostępne, całoroczne miejsca do gromadzenia się, nawet po tym, jak nie będziemy już musieli pozostawać w odległości sześciu stóp od siebie.
Zmiana w naszym rozumieniu „zmiany.”
Matthew Continetti jest stypendystą w American Enterprise Institute.
„Zmiana paradygmatu” jest jednym z najbardziej nadużywanych zwrotów w dziennikarstwie. Jednak pandemia koronawirusowa może być jednym z przypadków, w których ma ono zastosowanie. Społeczeństwo amerykańskie zna specyficzny model zmiany, działający w ramach istniejących parametrów naszych liberalno-demokratycznych instytucji, głównie wolnego rynku i społeczeństwa ekspresyjnego indywidualizmu. Ale koronawirus atakuje nie tylko system odpornościowy. Podobnie jak wojna secesyjna, Wielki Kryzys i II wojna światowa, może on zainfekować fundamenty wolnego społeczeństwa. Władze stanowe i lokalne poruszają się z różną, a czasem wręcz przeciwną prędkością, by stawić czoła kryzysowi o głębokich rozmiarach. Gospodarka światowa wkroczyła w początkowe stadium recesji, która może przerodzić się w depresję. Już teraz duże obszary Ameryki zostały całkowicie zamknięte. Amerykanie w mgnieniu oka pożegnali się ze społeczeństwem frywolności i nieustannej aktywności, a rząd federalny podejmuje kroki częściej spotykane w czasie wojny. Nasze zbiorowe wyobrażenia o tym, co możliwe, już się zmieniły. Jeśli niebezpieczeństwo koronawirus stanowi zarówno do indywidualnego zdrowia i zdrowia publicznego zdolności utrzymuje się, będziemy zmuszeni do rewizji naszej koncepcji „zmiany”. Paradygmat ulegnie zmianie.
Tyrania przyzwyczajenia już nie istnieje.
Virginia Heffernan jest autorką książki Magic and Loss: The Internet as Art.
Ludzie na ogół nie są skłonni do radykalnych odstępstw od swojej codziennej rutyny. Ale niedawna fantazja o „optymalizacji” życia dla osiągnięcia szczytowej wydajności, produktywności, efektywności – stworzyła przemysł chałupniczy, który próbuje sprawić, by najnudniejsze możliwe życie zabrzmiało heroicznie. Jordan Peterson już od lat nakazuje zagubionym męskim duszom ścielić łóżka. The Four-Hour Workweek, The Power of Habit i Atomic Habits namawiają czytelników do zautomatyzowania pewnych zachowań, aby utrzymać ich w ryzach przepracowania i niedojadania.
Ale COVID-19 sugeruje, że Peterson (lub jakikolwiek inny głoszący nawyki martinet) nie jest liderem dla naszych czasów. Zamiast tego, rozważmy Alberta Camusa, który w „Dżumie” obwinia fikcyjne algierskie miasto za zniszczenie przez epidemię jednej rzeczy: konsekwencji. „Prawda jest taka” – pisze Camus o miażdżąco nudnym portowym mieście – „że wszyscy się nudzą i poświęcają się kultywowaniu nawyków”. Przywykłym mieszczanom brakuje wyobraźni. Zbyt wiele czasu zajmuje im przyjęcie do wiadomości, że prześladuje ich śmierć i że już najwyższy czas przestać jeździć tramwajem, pracować dla pieniędzy, grać w kręgle i chodzić do kina.
Może, jak w czasach Camusa, trzeba będzie podwójnego widma autokracji i choroby, abyśmy posłuchali naszego zdrowego rozsądku, naszej wyobraźni, naszych dziwactw – a nie naszych programów. Bardziej ekspansywne i odważne podejście do codziennej egzystencji jest teraz kluczowe, abyśmy nie ulegli tyranii Trumpa, kantowi i ortodoksji oraz niszczącym środowisko i fizjologię zachowaniom (w tym naszym ulubionym: jeżdżeniu samochodami, jedzeniu mięsa, spalaniu elektryczności). Ten obecny czas plagi może być okazją do ponownego naładowania się zaangażowaniem w bliższy kości światopogląd, który uznaje, że mamy krótki czas na ziemi, zegar zagłady jest za minutę od północy, a życie w pokoju i w zgodzie ze sobą będzie wymagało znacznie więcej niż ścielenie łóżek i sprytne inwestycje. Siła braku nawyków.